Choroba lokomocyjna to potoczna nazwa ogółu uciążliwych dolegliwości, które nękają pasażerów podczas podróży. Objawy tego - nazwijmy to - "syndromu maksymalnie niekomfortowej podróży" są następujące:
Oczywiście nie u każdego występują wszystkie te objawy. Można powiedzieć, że każda osoba cierpiąca na chorobę lokomocyjną ma swój własny ich zestaw i, znowu podobnie jak przy migrenowej aurze, doskonale wie, jakie objawy zwiastują pojawienie się kolejnych, czyli rozwinięcie się owej choroby-nie choroby. Tak naprawdę wszystko, co dzieje się z człowiekiem "nadwrażliwym na podróż" nie jest objawem choroby, a jedynie nieumiejętnością poradzenia sobie naszego organizmu z napływającymi doń niespójnymi danymi.
Najprościej rzecz ujmując, za wszelkie wymienione objawy odpowiedzialne są kanały półkoliste w błędniku, które pełnią rolę czujników ruchu obrotowego, oraz otolity - kamyczki z kryształów węglanu wapnia, będące naturalnym wyposażeniem błędnika, części ucha odpowiedzialnej za zmysł równowagi oraz "wykrywanie" przyspieszenia. Impulsy przetwarzane przez kanały półkoliste i otolity dostarczają do mózgu informację, że ciało się porusza. Tymczasem zmysł wzroku dostarcza naszemu mózgowi zgoła przeciwne informacje - przecież podłoga ani siedzenie się nie poruszają!
Dlaczego jedni z nas cierpią na chorobę lokomocyjną, a inni nie? Tego wciąż nie wiemy! Wiemy za to, że kinetoza to nic innego, jak fizjologiczna reakcja organizmu, zespół dolegliwości pojawiających się podczas podróży różnymi środkami lokomocji. I że nie dotyczy wyłącznie dzieci - może dopaść każdego, także tych z nas, którzy nigdy nie mieli problemów z podróżą autobusem.
Jeśli wiemy, że choroba lokomocyjna nas nie ominie, przed podróżą warto zjeść bardzo lekkie śniadanie.
Jeśli wiemy, że choroba lokomocyjna nas nie ominie, przed podróżą warto zjeść bardzo lekkie śniadanie. Ani wsiadanie do samochodu z pustym żołądkiem, ani ze zbyt obciążonym na pewno nam nie pomoże. W samochodzie zawsze powinniśmy zająć miejsce obok kierowcy. W środkach transportu publicznego siedzieć przodem do kierunku jazdy. Około pół godziny przed wyruszeniem w drogę można zażyć preparat na chorobę lokomocyjną. Warto zaopatrzyć się na podróż we wszystko, co może nam się przydać, kiedy zrobi nam się niedobrze: woreczek, wilgotne chusteczki, ubranie na zmianę. To zabezpieczenie sprawi, że nie będziemy się dodatkowo martwić, co się stanie, jeśli... Nic się, nie stanie - ogarniemy sytuację.
Nawet jeśli palenie nas uspokaja, przed podróżą nie palmy!
Zatem: siedzimy obok kierowcy, przodem do kierunku jazdy. Jeśli to możliwe, przyjmijmy pozycję półleżącą. Warto zadbać o w pełni działająca klimatyzację oraz dostęp do okna - świeże powietrze potrafi czynić cuda. Dolegliwości choroby lokomocyjnej minimalizują również zimne okłady kładzione na kark, guma miętowa czy cukierki miętowe. Dobrze mieć pod ręką butelkę zimnej niegazowanej wody. Jadąc nie wolno patrzeć zbyt długo w jedno miejsce – niewskazane jest czytanie, korzystanie ze smartfona czy tabletu. Kiedy czujemy, że za chwilę dosięgnie nas atak paniki, zrobi nam się słabo albo zawartość żołądka podchodzi nam do gardła, poprośmy kierowcę, żeby na chwilę się zatrzymał i wysiądźmy z auta.
Podczas rejsu statkiem - zamiast w ciasnej kajucie lub w dusznych pomieszczeniach pod pokładem, powinniśmy starać się jak najczęściej przebywać na pokładzie.
Jeśli mimo ćwiczeń oddechowych i wszystkich powyższych zaleceń wciąż czujemy się fatalnie i nasz błędnik wariuje, także podczas podróży wato sięgnąć leki na chorobę lokomocyjną. W Polsce do najpopularniejszych substancji czynnych przeciwko chorobie lokomocyjnej należą dimenhydrynat dostępny w aptekach bez recepty oraz prometazyna dostępna tylko na receptę. Do dyspozycji mamy także mnóstwo suplementów diety zawierających wyciąg z kłącza imbiru - imbir jest skuteczny w zwalczaniu mdłości i przy okazji działa bardzo łagodnie. Zaleca się go nawet kobietom w ciąży oraz najmłodszym dzieciom. W odróżnieniu np. od dimenhydrynatu, który jest substancją czynną w takich lekach jak popularny Aviomarin, nie wpływa na pracę układu nerwowego.
Kierowcy o wiele rzadziej skarżą się na chorobę lokomocyjną niż pasażerowie. Co nie oznacza, że kiedy kierowca przesiada się na fotel pasażera, nie mogą pojawić się wymienione wyżej objawy.
Dlaczego tak się dzieje? Prowadząc pojazd mechaniczny, skupiamy wzrok poza wnętrzem samochodu. Patrzymy na drogę, na otoczenie, w lusterka. Wszystko, na co zwracamy uwagę, porusza się. Proprioreceptory, czyli zakończenia nerwowe umiejscowione w stawach, mięśniach, ścięgnach i skórze, które przesyłają do mózgu między innymi informacje o tym jak ułożone są nasze ręce i nogi oraz w jakim położeniu znajdują się względem siebie, nie buntują się! Naszemu mózgowi nie przeszkadza wtedy fakt, że przecież większość naszych mięśni pozostaje w bezruchu - przecież tkwimy nieruchomo w fotelu podobnie jak pasażerowie...